Pamiętnik z przyszłości - Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 352
Próbując
ogarnąć swoje wrażenia po przeczytaniu tej książki zerknęłam jeszcze raz na jej
opis. Znajduje się tam uwaga, że autorka potrafi w niezwykły sposób łączyć rzeczywistość
z metafizyką, a to wszystko po to by móc nam przedstawić koleją fascynującą historię.
I to prawda. To wszystko tam jest, głębia ludzkich uczuć, wybory nieodwracalnie
zmieniające rzeczywistość, zdarzenia i ludzie w całej swej nieprzewidywalności,
wielkości i małości. Jest przy tym ciekawie, klimatycznie, tajemnico i bardzo
zabawnie. Sięgając po książkę dostajemy więc to wszystko, czego się spodziewaliśmy.
Czego ja się spodziewałam. A jednak… nie jestem zachwycona. Powinnam być, ale
nie jestem :(
Pani Ahern
stworzyła powieść na wskroś obyczajową. To ludzie, ich uczucia i przemiany są
prawdziwym tematem książki. Wątki fantastyczne są tylko dodatkiem pozwalającym
autorce poprowadzić nas w samo serce całej historii. Z przykrością muszę dodać,
że jest to motyw nie do końca wykorzystany. Jest to sytuacja dość kuriozalna.
Pamiętnik nie pomaga Tamarze odnaleźć drogi do rozwiązania zagadek i sekretów. Pokazuje
przyszłości a tajemnice tkwią w przeszłości. Pamiętnik pozwala jej za to
poukładać własnej życie, dostrzec konsekwencję własnych słów i czynów. Pamiętnik
pomaga jej dorosnąć.
Co do samego
stylu jakim „Pamiętnik z przyszłości” został napisany, to muszę powiedzieć, że przez
pierwsze kilkadziesiąt stron nudziłam się strasznie. Tak, mieszanina uczuć
Tamary po śmierci ojca została nam perfekcyjnie zaprezentowana. Poznajemy jej
charakter, uczucia, sytuacje jej rodziny, najbliższych przyjaciół, nawet wygląd
domu. A to wszystko jest tylko wstępem, bo tak naprawdę opowieść zaczyna się
dopiero po jej przyjeździe do wujostwa. Tutaj zaczynają się mnożyć pytania i
zagadki. I jest ich dużo. Z każdą stroną coraz więcej i bardzo niecierpliwie
czekamy na moment kiedy uzyskamy w końcu jakieś odpowiedzi. Czy są aż tak
zaskakujące dla czytelnika, jak dla samej Tamary? Nie odpowiadam by nic nie
zdradzić.
Metafizyczne elementu
nadają kiszące specyficznej atmosfery. To pewne. Autorka doskonale wie jaki
świat chce nam zaprezentować i nie pozostawia zbyt wiele pola dla naszej wyobraźni.
Choć drobiazgowe opisy pozwalają nam zagłębić się w klimat opowieści, to mimo
wszystko sądzę, ze dokładnie wyliczenie jakiego rodzaju oleje ciotka Rosaleen
trzyma w swojej spiżarni jest lekką przesadą :)
Cóż więc mam
powiedzieć o tej książce? Nie mam wątpliwości, że wielu ludzi zachwyci jej
urok. Ale do mnie jakoś nie trafiła nawet jeśli nie potrafię zbyt precyzyjnie
powiedzieć dlaczego. Coś się czuje albo nie, prawda? Ja się nie zakochałam.
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz