Anioł śmierci - Linda Howard
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 232
„Anioł
śmierci” pani Howard to dziwna książka. Nietypowa. Dotąd Linda Howard
przyzwyczaiła mnie raczej do utrzymanych w nieco komediowej atmosferze romansów
(„Polowanie na sobowtóra”, „Ryzykowna piękność”) lub niezbyt skomplikowanych,
ale przyjemnych thrillerów romantycznych („Niebezpieczne zbliżenie”). Gdy więc
sięgałam po kolejną jej książkę, spodziewałam się czegoś podobnego. Tymczasem
„Anioł śmierci” jest czymś zupełnie innym. Przede wszystkim mam spore problemy by
tę książkę w ogóle zaklasyfikować. Zawiera sporo erotyki, ale nie jest to po
prostu erotyk, równie dużo tu akcji, ucieczek, pościgów, planów i trudności w
ich realizacji, ale nie jest to także zwykła sensacja. I po trzecie w centrum
całej fabuły autorka umieściła pewne stricte fantastyczne wydarzenie, ale
książka nie przypomina także klasycznej fantastyki. Do tego oczywiście mamy
sporo życiowych problemów, przemian i przewartościowywania znaczeń w życiu
głównych postaci. Ale, jak już wynika z powyższego, nie jest to po prostu
powieść obyczajowa. I ten swoisty miszmasz daje bardzo dziwny efekt.
Nietypowa
jest nawet para głównych bohaterów. Ona Drea, nie jest jak to najczęściej bywa
zwyczajną, niewinną, spokojną kobietą, przez przypadek uwikłaną w jakąś
niezwykłą sytuację. Nie. Drea jest jak najbardziej świadomą swoich wyborów
dziewczyną gangstera, wykorzystującą swoje ciało jako środek umożliwiający jej
życie w luksusie. W gruncie rzeczy jest więc luksusową prostytutką. On natomiast,
jest ni mniej nic więcej płatnym zabójcą na usługach co bogatszych gangsterów.
Nietypowy duet, który miłość połączy ze sobą w jeszcze bardziej nietypowych
okolicznościach. Drea okrada swojego dotychczasowego kochanka i ucieka, a
zlecenie na zabicie jej dostaje nie kto inny jak „nasz” zabójca. Do tego trzeba
jeszcze wspomnieć, że całość rozgrywa się w czasach jak najbardziej
współczesnych, a jednym z największych problemów dziewczyny w realizacji planów
okazuje się bankowa biurokracja :)
Jak moje
wrażenia? Dziwna ta książka, powiem to jeszcze raz, z pełną świadomością, że
się powtarzam. Jak można mówić o miłości w odniesieniu do kogoś kto żyje z
mordowania ludzi? Nie wiem, ale pani Howard jakoś mnie nie przekonała w wielkie
nawrócenie i odrodzenie. Trochę za dużo tu frazesów pod pozorem życiowej
mądrości. Sądzę, że przesłaniem książki było stwierdzenie, że ostatecznie
zawsze chodzi o miłość, że tylko ona się liczy w końcowym rozrachunku. Takie
swoiste „kochaj i rób co chcesz”, ale to już moja nadinterpretacja :)
Nie wiem jak
przełożyć „dziwna” na wartość liczbową więc wybieram połowę skali.
Moja ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz