Czarne lustro - Sharon Sala
Wydawnictwo: Harlequin
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 384
Sharon Sala
jest autorką romansów z wątkiem kryminalnym, lubię taki typ literatury bo
zazwyczaj gwarantuję dobrą, lekką lekturę, wciągającą a nie wymagającą
zbytniego zaangażowania. Coś w sam raz na letnie popołudnie. Jakiś czas temu
czytałam „Pamiętaj” tej autorki i świetnie spełniało ono te kryteria. Teraz
więc postanowiłam sięgnąć po kolejną książkę opatrzoną jej nazwiskiem licząc na
to samo.
Sarah Whitman
i jej matka Catherine przeżyły w miasteczku Marmet ciężkie chwile. Po tym jak
ojciec Sarah – dotąd spokojny bankowy urzędnik – zniknął razem z milionem
zrabowanych dolarów, mieszkańcy miasteczka zgotowali rodzinie Whitmanów
prawdziwe piekło. Z iście bezwzględną bezdusznością i tak typowym dla
małomiasteczkowych społeczności uporem doprowadzili swoimi szykanami już i tak
załamaną Catherin do ostateczności. Kobieta popełniła samobójstwo a opiekę nad
dziesięcioletnią Sarah przejęła przybrana ciotka Lorett. Ekscentryczna i dość
oryginalna kobieta wywiozła małą do dalekiego Nowego Orleanu i wychowała jak
własną córkę. Od strasznych zdarzeń minęło już dwadzieścia lat, gdy przez
przypadek w czarnych wodach jeziora w Marmet odnaleziono szczątki pana Whitmana.
Nie ulega wątpliwości, że został on zamordowany a to całkowicie zmienia obraz
tego, co jak przypuszczano wydarzyło przed laty. Sarah, która bezskutecznie
próbowała odciąć się od przeszłości musi teraz wrócić do rodzinnego miasta, by
oddać ojcu – w którego tak łatwo zwątpiła -
ostatnią przysługę, a także zażądać prawdy i zmazać ze swej rodziny
piętno oszczerstw.
Przyznaję, że
fabuła zapowiadała się niezwykle obiecująco i w zasadzie taka też jest. Pani
Sale przedstawia nam grono dobrze skonstruowanych, ciekawych postaci i nie
szczędzi także urozmaicających motywów jak jasnowidząca ciotka. Przyznam się
jednak, że spodziewałam się czegoś trochę innego i w moim odczuciu książce
czegoś brakuje. Może trochę więcej emocji, jakieś zwroty akcji, czy nieco mniej
szablonowy wątek romansu. Jakby jednak nie patrzeć książkę lekko i przyjemnie
się czyta – mimo ciągle powtarzających się fraz jak „pan domu” stosownych jako
zamiennik do imienia Tonyego i kliku innych trochę irytujących elementów. Być
może byłabym pod większym wrażeniem gdyby udało mi się zaprzyjaźnić z główną
bohaterką, a tak się niestety nie stało, co znacznie utrudniło mi czytania. W tekście
wielokrotnie podkreśla się jaką dzielną i zdeterminowaną kobietą jest Sarah,
ale nie znajduje to potwierdzenia w jej czynach czy emocjach. Trochę szkoda,
ale mimo wszystko „Czarne lustro” to lekka i przyjemna książka i jeśli nie
postawi się jej zbyt wysokich wymagań, nikt nie powinien czuć się zawiedziony.
Moja ocena:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz