Janusowy kamień - Elly Griffiths
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 350
Co do książki
pani Griffiths popełniłam jeden zasadniczy błąd. Otóż trafiłam na nią przez
przypadek szperając po zakamarkach mojej ulubionej księgarni. Spodobała mi się
okładka, spodobał opis, nie zastanawiając się więc dłużej po prostu ją
zakupiłam. A jak już miałam ją w swoich rękach, to znów bez zbędnej zwłoki
zabrałam się za czytanie.
Po kilkunastu
stronach stwierdziłam, że coś tu jednak jest nie tak. Przyznaję się od razu, że
o pani Griffiths wcześniej nie słyszałam, a być może powinnam, bo okazało się,
że jest ona autorką serii kryminałów, której bohaterką jest archeolog sądowy
Ruth Galloway. I wszystko byłoby super, któż miałby pretensję, że może się
zapoznać z więcej niż jedną dobrą książki, gdyby nie to, że „Janusowy kamień”
który właśnie pochłaniałam okazał się drugim, a nie pierwszym tomem serii.
Nigdzie w opisie nie znalazłam o tym wzmianki, a szkoda, bo choć mamy przed
sobą niby osobną historię, kolejną sprawę i zagadkę do rozwiązania, to jednak
co i rusz pojawiają się odnośniki do wydarzeń i osób znanych ze „Szlaku kości”.
Można by więc
było, całkiem słusznie zapytać, dlaczego więc nie odłożyła czytania do czasu,
aż zapoznam się z pierwszą częścią. Otóż, po prostu za bardzo mnie wciągnęło.
Jest coś w sposobie pisania pani Griffiths, że tworzy ona sugestywny trochę
mroczny klimat nieznanych zakątków Anglii, a jednocześnie posługuje się przy
tym bardzo lekkim językiem. To wielki atut tej książki.
Dotąd nie napisałam
jeszcze o czym w ogóle „Janusowy kamień” jest. W trakcie prac budowlanych na
miejscu starego domu dziecka odnaleziony zostaje dziecięcy szkielet. Może on
zarówno pochodzić z czasów starożytnych jak i całkiem współczesnych. Podczas
gdy Ruth Galloway prowadzi na ten temat naukowe badania, miejscowy inspektor Harry
Nelson zabiera się do policyjnego śledztwa. Oboje starają się odkryć tajemnicę
z przeszłości co ktoś usilnie stara się im udaremnić. Nie bez znaczenia
pozostają także ich prywatne problemy, a na tym polu sytuacja mocno się
komplikuje. Autorka wplotła w historię także dużo ciekawych szczegółów
dotyczących archeologii, a zwłaszcza zwyczajów grzebalnych z czasów rzymsko –
celtyckich.
Fabuła sama w
sobie nie jest może jakoś szczególnie zaskakująca, właściwie rozwiązanie dosyć
mnie rozczarowało jako mało realne ale w połączeniu z klimatem i wyrazistą
osobowością głównych bohaterów całość robi naprawdę dobre wrażenie.
Polecam, ale
głównie tym, którzy już się ze „Szlakiem kości” zapoznali. Nie przypuszczam by
czuli się zawiedzeni, a niektóre wątki – jak wzajemna relacja Ruth i Harrego –
nie wyda im się tak wyrwana z kontekstu jak mnie.
Moja ocena:
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz