Rodzinne tajemnice - Barbara Delinsky
Wydawnictwo: Niebieska Studnia
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 333
„Rodzinne tajemnice”
to druga książka autorstwa Barbary Delinsky jaką dane mi było przeczytać. Pierwszą
był „Ogród marzeń” romans z kilkoma interesującymi wątkami w tle, bowiem i sama
autorka jest przede wszystkim kojarzona z bardzo poczytnymi, zwłaszcza w
Stanach, romansami. „Rodzinne tajemnice” to książka o nieco innym jednak
charakterze, porusza kilka ważnych problemów zwłaszcza z perspektywy wielokulturowego
społeczeństwa. Wątki romansowe muszą ustąpić tu miejsca nieco poważniejszej
tematyce, choć autorka zachowuje swój charakterystyczny lekki styl i język.
Kilka słów o
treści. Hugh i Dana Clark są młodym małżeństwem z niecierpliwością oczekującym
narodzin swojego pierwszego dziecka. Radosna i sielankowa atmosfera przemienia
się w pełną napięcia i niedowierzania, gdy ich nowonarodzona córeczka posiada
cechy charakterystyczne dla nacji afroamerykańskiej, czyli porzucają język
poprawności politycznej jest po prostu czarna, podczas gdy oboje jej rodzice są
biali. Po pierwszej konsternacji zaczynają pojawiać się pytania jak to jest w
ogóle możliwe, jak mogło dojść do takiej sytuacji i kto ponosi za to winę.
Wychodzą na jaw wszystkie antagonizmy między konserwatywnymi i wpływowymi
Clarkami i większości nieznaną, a w każdym razie nie należącą do towarzyskiej
śmietanki rodziną Dany. Wpływa to wyraźnie na relację samych małżonków, którzy
teraz sami muszą zmierzyć się z problemami które dotąd taktowali czysto
teoretycznie. Okazuje się, że łatwo głosić poprawność i równość, a także
stanowczo potępiać rasizm, jeśli samemu jest się białym.
Muszę
przyznać, że problem jest interesujący choć tylko z czysto teoretycznego
powodu, wątpię bowiem by sytuacja by dziecko jako jedyne odziedziczyło cechy po
trzecim czy czwartym pokoleniu wstecz jest w ogóle genetycznie możliwa. Ale dla
treści nie ma to w ogóle znaczenia. Ważny jest problem i to jak ludzie na niego
reagują, a jak można się domyśleć
reagują różnie. Sprawa jest zapewne bliska wielu ludziom w takim społeczeństwie
jak amerykańskie, z mojej polskiej perspektyw miejscami wydaje się nieco
niezrozumiała. W każdym razie przesłanie pani Dalinsky wydaje się bardzo
negatywne. W przypadku możliwości wyboru, wszyscy wybraliby rasę białą, a nawet
kierowani miłością rodzice woleliby by ich dziecko było białe a jego życie
przez to łatwiejsze. Nie wiem czy obraz jaki przedstawia nam autorka jest
prawdziwy, czy jest to tylko jej ogląd sytuacji. Ale kwestia bez wątpienia jest
interesująca.
Teraz
oczywiście kilka zastrzeżeń co do książki. O ile bardzo podobał mi się wątek
poboczny, czyli prowadzona przez Hugh sprawa sądowa o finansowanie przez
znanego polityka leczenia jego nieślubnego dziecka, to wciąż uważam, że autorka
mogła poświęcić mu więcej miejsca. Książka trochę męczy gdy przez kilkadziesiąt
stron nieustannie wałkujemy problem rasowy, a Dana gotowa jest pytać o zdanie w
tej kwestii nawet przechodniów na ulicy. Po drugie, nie wiem jak wygląda
procedura po porodzie w USA, może po kilku godzinach faktycznie wraca się do
domu, ale co do tego jak czuje się kobieta tuż po wydaniu na świat dziecka nie
mam żadnych wątpliwości. A z pewnością następnego dnia nie biega (z owym
dzieckiem!) po mieście. Wszystko to szczegóły, ale historia traci przy tym
wrażenia autentyczności, a gdy weźmiemy do tego mało prawdopodobny problem rasowy
całość tworzy wrażenie zupełnie abstrakcji.
Mimo wszystko
jest to interesująca lektura. Pozwala spojrzeć na problem rasy i wzajemnych relacji
czarni – biali z zupełnie innej, bardziej intymnej, wewnątrzrodzinnej
perspektywy. Polecam, bo jest to oryginalna powieść, zapewne także za taką
uznają ją wszyscy fani twórczości pani Delinsky.
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz