środa, 27 stycznia 2016

Ród - J.D. Horn

Ród - J.D. Horn


Wydawnictwo: Feeria Young
Rok wydania: 04/2015
Ilość stron: 336

Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na przeczytanie czegoś lekkiego ale wciągającego i jako takie najlepiej sprawdzają się książki dla młodzieży. Ja osobiście najbardziej lubię te z wątkami fantastycznymi, a kiedy w fabule pojawiają się czarownice, to już z pewnością coś dla mnie. Bo czy jest inny równie bogaty temat? Obdarzony wyobraźnią autor może z motywu czarownic stworzyć prawdziwe cuda :) Pan Horn bez wątpienia takową wyobraźnię posiada (muszę wspomnieć w tym miejscu, że zaskoczyła mnie płeć autora, przez całą lekturę byłam przekonana, że książkę napisała kobieta, nie wiem dlaczego, ale jest coś kobiecego w jego stylu), i schematyczności czy braku pomysłów zarzucić mu się nie da. Jeśli już to wręcz przeciwnie, pomysłów jest za dużo, ale o tym za chwilę...

Mercy Taylor i jej siostra bliźniaczka Maisy są najmłodszym pokoleniem potężnego rodu czarownic (i czarodziejów), którego siedzibą jest pełne niesamowitego klimatu Savannah. Życie bliźniaczek znacznie się jednak od siebie różni - podczas gdy Maisy poświęca się nauce czarodziejskiego fachu i jest pupilka całej rodziny, nie obdarzona mocą Mercy, prowadzi dość swobodny ale bardzo zwyczajny żywot. Siostry łączy jednak niezwykła więź, którą nagłe uczucie jakie Mercy żywi do chłopaka siostry może wystawić na ciężką próbę. Niespodziewanie umiera głowa rodu Taylorów, dotąd rządząca rodziną twardą ręką, wiele to zmienia w życiu obu dziewczyn i zapoczątkowuję lawinę niezwykłych zdarzeń.

Historia zaczyna się dość spokojnie, poznajemy sympatyczną Marcy, która czuje się dość samotna w obdarzonej mocą rodzinie. Mocą, której sama nie posiada, ani nie nie potrafi zrozumieć czy się przed nią obronić. A mimo wszystko jest bardzo przywiązana do swoich krewnych. Już wtedy możemy podejrzewać, że z rozdziałem owej mocy w rodzinie jest coś nie tak, ale nie uprzedzajmy. Stopniowo poznajemy kolejnych bohaterów, przyjaciela Marcy - Petera, jej siostrę i jej chłopaka, ciotki, wujków i przedstawicieli rodów przybyłych na zjazd. Postaci jest więc naprawdę sporo, co byłoby bardzo fajne, gdyby autor poświęcił im trochę więcej miejsca i czasu. Właśnie brak czasu jest najbardziej charakterystyczną cechą "Rodu" i to zarówno w dobrym jak i złym znaczeniu. Kiedy już fabuła się rozpędzi to do końca książki już tylko przyśpiesza, niespodzianka goni niespodziankę, zwrot akcji kolejny fabularny zakręt, aż uff... czytelnik chciałby się na chwilę zatrzymać. Tak by zrozumieć i omówić to co właśnie się wydarzyło. Trudno przy takim pędzie także o jakąś głębsza analizę postaci, gdzieś ucieka także cały dramatyzm. 

No dobrze, strasznie się rozpisałam, a prawda jest przecież taka, że książka mi się podobała i nie chodzi mi tylko o tempo w jakim się czyta. Oprócz zwariowanej fabuły w której mieści się mnóstwo czarów - ale znalazło się także miejsce na wątki romansu - niewątpliwą zaletą książki jest jej klimat. Pełne pierwotnej magii i vooduu Savannah, po którym przechadzają się rzesze duchów, nie zawsze przywoływanych w dobrych celach.... Po prostu świetny klimat na opowieść o czarownicach :)

Co więcej mogę powiedzieć? Czekam na kolejną cześć, bo choć książka nie należy do tych rewelacyjnych, które na długo rządzą naszą wyobraźnią, to jest bardzo przyjemną, lekką lekturą o - co nieczęste w tym gatunku - całkowicie nieprzewidywalnej fabule. 

Moja ocena: 6/10
******

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...