Kwietniowy śnieg - Rosamunde Pilcher
Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 200
W przypadku
tej książki, przyznam się od razu, że dałam się zwieść a raczej uwieść ładnej
okładce. Nawet nie przeczytałam opisu, gdy pod wpływem bardzo impulsywnej
decyzji książka pani Pilcher trafiała na moją półkę. Pod wpływem podobnego
impulsu rozpoczęłam lekturę i… zaskoczenie. Ale o tym za chwilę.
Karolina jest
bardzo młodą dziewczyną, która mieszka wraz ze młodszym bratem z macochą –
Dianą i jej nowym mężem po tym jak ich ojciec zmarł na jednej z greckich wysp
gdzie rodzeństwo spędziło swe dzieciństwo. Teraz czeka ich kolejna wielka
zmiana, Karolina postanawia poślubić opiekuńczego Hugha, brata Diany, a jej
młodszy brat ma zamieszkać z macochą w Kanadzie. Przeraża ich taka rozłąka, ale
rozstanie wydaje się być przesądzone. Postanawiają oni więc podjąć ostatnią
próbę i odnaleźć mieszkającego gdzieś w Szkocji najstarszego brata, wiecznie
zbuntowanego Angusa i przekonać go, by zamieszkał z Jodym w Londynie. Nie zdają
sobie nawet sprawy jak bardzo ryzykowne jest to przedsięwzięcie, gdy już w
drodze dopada ich śnieżna zamieć i krzyżuje wszystkie ich dotychczasowe plany.
Tyle o
treści. Nie dużo, ale i fabuła nie jest zbyt rozbudowana. Teraz mogę powiedzieć
dlaczego lektura tej książki tak mnie zaskoczyła. Otóż najprościej mówiąc
spodziewałam się powieści obyczajowej z elementami sensacyjnymi w tle,
tymczasem „Kwietniowy śnieg” jest takim typowym czytadłem, romansidłem, które najczęściej
ma się na myśli mówiąc o „literaturze kobiecej” (nie znoszę tego określenia).
Owszem, książkę czyta się lekko, szybko i całkiem przyjemnie, ale jest to jedna
z tych pozycji, które zapomina się zaraz po odłożeniu na półkę.
Nie mogę
powstrzymać się jeszcze przed jedną uwagą, otóż coś mi w całej tej historii
mocno zgrzyta, nawet abstrahując już od treści. Być może pani Pilcher jest
także autorką romansów historycznych, takich osadzonych w Anglii czasów
regencji lub nieco późniejszych, bowiem „Kwietniowy śnieg” sprawia wrażenia
wyrwanego z tamtej epoki i na siłę wsadzone w ramy współczesności. Zarówno
postacie, ich sposób zachowania, rozumowania, a zwłaszcza wyrażania się jest po
prostu niedzisiejszy. I jest niedzisiejszy na tyle, że nagle pojawienie się w
scenie telewizora czy samochodu wydaje się dziwne. Ale nie chodzi tylko o te
szczegóły, także motywacje głównych postaci są nieco anachroniczne. Widać to
zwłaszcza w przypadku Karoliny, którą trudno nazwać w jakimkolwiek sensie samodzielną,
w końcu w wieku dwudziestu lat chce ona wyjść za mąż bo potrzebuje opieki (!?)
Książka jest
krótka, wydaje się nawet nieco zbyt krótka, jakby autorka wyczerpała limit
stron i gdzieś około dwóch-trzecich treści postanowiła streścić nam zakończenie.
Ta kompozycja także zgrzyta. Bardzo żałuję, bowiem zdaje się, że Książnica
wydała całą serię książek autorstwa pani Pilcher, wątpię czy jeszcze kiedyś się
na jakąś skuszę.
Moja ocena:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz