Na granicy - Brian McGilloway
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 224
Sama nie wiem
dlaczego napisanie tej recenzji zabrało mi tyle czasu, od momentu gdy
skończyłam czytać minął już co najmniej tydzień, a ja jakoś nie mogłam się za
to zabrać. I to bynajmniej nie dlatego, że książka jest zła, bo wcale taka nie
jest. Chyba właśnie problem polega na tym, że jest po prostu dobra. Choć ciężko
się do tego przyznać wieczny malkontent, który gdzieś we mnie siedzi ani na
moment nie przestaje doszukiwać się wad i błędów we wszystkim co mi trafia w
ręce. Innymi słowy należę do tych trudnych czytelników, którzy choć kochają
czytać to nigdy nie robią tego bezkrytycznie. Nie jest więc szczególnie dziwne
to, że dużo łatwiej jest opisać swoje wrażenia z książki, która jest
rewelacyjna lub bardzo zła, problem zaczyna się gdy jest po prostu dobra. A „Na
granicy” jest dobrym wciągającym kryminałem z zawikłaną i wielowątkową zagadką,
sympatycznym, ale wciąż bardzo normalnym detektywem w roli głównej, kilkoma zabawnymi
wątkami pobocznymi a wszystko to w atmosferze irlandzkiego pogranicza. Brzmi
zachęcająco, prawda?
I tak też
właśnie jest. Przyznaję, że mnie do sięgnięcia po książkę zachęciła także
bardzo ładna okładka i tym razem (w przeciwieństwie do bardzo licznych innych
razów :) wybór ten okazał się bardzo dobry. Książka nie jest może rewelacyjna
bo do tego miana jednak trochę jej brakuje, ale nie doszukałam się w niej
żadnych większych wad. Autor ładnym prostym językiem prowadzi nas poprzez
śledztwo, mnożące się wątki, wątpliwości i pytania, gdy elementy układanki
zdają się w żaden sposób do siebie nie pasować, aż do całkiem efektownego rozwiązania.
Książce
trochę brakuje napięcia, to jedyna konkretny zarzut jaki mogę jej postawić,
mimo, że cała historia rozpoczyna się od odnalezienia ciała młodej dziewczyny, a
potem dzieje się jeszcze sporo, obserwujemy wszystko jakby z dystansu i sądzę,
że przydałoby się tu trochę więcej emocji, co pomogłoby nam także lepiej poznać
głównych bohaterów. Myślę, że cześć z nich spotkamy także w kolejnych książkach
z detektywem Devlinem już okrzykniętym irlandzkim Wallanderem. Czy
słusznie? Przekonajcie się sami, ja w każdym razie z pewnością sięgnę po „Aleję
szubienic” (intrygujący tytuł prawda?), gdy tylko będę mieć ku temu okazję.
Moja ocena:
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz