Podsumowanie marca
I tak oto,
zupełnie niepozornie i gdyby nie święta, pewnie zupełnie niezauważalnie minął
nam marzec. A więc najwyższa pora na podsumowanie. A podsumowywać jest co. Od
bardzo dawna nie udało mi się przeczytać tak wielu książek w tak krótkim
czasie. Nie będę jednak udawać, że nie odbyło się to troszkę kosztem jakości.
Ale taki właśnie był plan. Otóż na końcu lutego postanowiłam, że uprzyjemnię
sobie marcowe czekanie na wiosnę uzupełniając braki w kategorii książek
napisanych dla młodzieży, zwłaszcza tych z wątkami fantastycznymi. Stąd też mój
charakterystyczny wybór tytułów, które choć w ostatecznej ocenie bardzo różne,
mają tę wspólną cechę, że czyta się je bardzo szybko – niestety głównie
dlatego, że nie wymagają żadnego zaangażowania intelektualnego. Ale po kolei.
Największym
odkryciem ubiegłego miesiąca była dla mnie bez wątpienia pani Tehereh autorka „Dotyku Julii” (moja ocena: 8/10) i może
to dość nietypowe, to bardziej od samej treści książki, która pozostawia sporo
do życzenia urzekł mnie styl w którym została napisana. Lekkość z jaką pani
Tehereh posługuje się słowem i kilka ciekawych zabiegów językowych pozwala jej
niemal namacalnie oddawać odczucia bohaterów. Jestem pod wrażeniem.
Za to „Ukryte” pani Derting (m. o.-7/10)
urzekło mnie swoją prostotą i swoistym urokiem. Sam pomysł, by „dar” głównej
postaci polegał na umiejętności odczuwania, odnajdywania zmarłych, także wydaje
mi się dość oryginalny. Przynajmniej nie znowu o wampirach :)
A jeśli
chodzi o wampiry :) to zapoznałam się z pierwszym tomem cyklu pani Mead „Akademia wampirów” (m. o. - 6/10) i
choć nie podzielam ogólnego entuzjazmu, to i ja muszę przyznać, że niektóre
wątki wydały mi się dość interesujące. Jeśli zaś chodzi o „Przyrzeczonych” pani Fantaskey (m. o.- 5/10 ) to jest to pozycja
bardzo schematyczna i jedna z tych, które zapomina się tuż po przeczytaniu. Ale
czyta się przyjemnie :) Znacznie gorzej rzecz się ma z „Pocałunkiem o północy” pani Adrian ( m. o. – 3/10) próba stworzenia
„dorosłej”, mrocznej książki o wampirach okazała się bardzo płytką i niesmaczną
pomyłką.
Tyle o
wampirach, ale współcześni autorzy już dawno przestali się ograniczać tylko do
nich. Mamy więc świat aniołów w pierwszej powieści z cyklu autorstwa pani
Zelman „Tożsamość anioła” (m. o. –
5/10) jest świetnym przykładem tego jak stworzyć interesującą fabułę posługując
się dobrze wszystkim znanymi legendami i motywami. Podobnie zresztą rzecz się
ma w przypadku „Po tamtej stronie ciebie
i mnie” (m. o. – 4/10) której bohaterką jest dusza młodej dziewczyny, którą
poznajmy w momencie jej śmierci. W tym miejscu powinnam także wspomnieć o „Miłości Alchemika” (m. o. – 5/10) o
dziewczynie próbującej uwolnić się od konsekwencji długowieczności oraz
niestety jednej z najsłabszych pozycji – „Niemożliwe”
Nancy Werlin (m. o. – 3/10) – czerpiącej motywy z folkloru.
Na koniec by
zamknąć tę kategorie dwie inne książki – „Światła
września” (m. o. – 7/10) klasyczna fantastyczna powieść dla młodzieży, magiczna
i urzekająca językowo. Nic tylko zachwycać się pisarskim kunsztem Zafona. „Pamiętnik z przyszłości” (m. o. – 6/10) pani Ahern będący raczej
powieścią obyczajową niż fantastyczną, choć niewiele na tym traci.
No dobrze.
Powiedziałam, że czytałam głównie powieści dla młodzieży ale oczywiście nie
tylko. Zmienność nastrojów nigdy mi nie pozwala na dłużej skupić się na jednej
tematyce. W tak zwanym międzyczasie wpadła mi więc w ręce „Lalka” Alisy Mun (m. o. – 4/10) – opowieść o robocie zyskującym
duszę. Powieści obyczajowe – duże wrażenie zrobiła na mnie zwłaszcza „Ciężar milczenia” pani Gudenkauf (m. o.
7/10), a także „Sekretny język kwiatów”
(m. o. – 5/10) i dokładne studium dramatu jakim jest zaginięcie dziecka w „Rok we mgle” autorstwa Michelle
Richmond (m. o. – 6/10). Nieco mniej udanie wspominam głośną powieść Emmy
Donoghue – „Pokój” mimo, że autorka
mierzy się z naprawdę trudnymi tematami, to próbę tę uważam za nie do końca
udaną. Podobnie moich – może zbyt rozbudzonych - oczekiwań nie spełnił „Taniec czarownic” pani Gregson (m. o. 6/10)
opis i okładka obiecywały mi znacznie więcej niż znalazłam w środku :(
Znalazło się
także miejsce na kryminały. Moja druga próba zmierzenia się z twórczością pani
Link w „Grzechach aniołów” (m. o. – 5/10)
tym razem udało mi się dobrnąć do końca, ale ochów i achów nie ma. Podobnie jak
w przypadku lekkiego kryminału autorstwa Charlaine Harris – „Prawdziwe morderstwa” (m. o. – 5/10),
pierwszego tomu cyklu, w którym główna postacią jest małomiasteczkowa bibliotekarka.
Równie lekko czyta się „Brutalną prawdę”
(m. o. – 6/10) – sensacyjny romans autorstwa Karen Robards.
Wymienić jeszcze
muszę trzy tytuły, których ze sobą zupełnie nic nie łączy, poza tym, że jakimś
trafem wpadły mi w marcu w ręce :) Autobiograficzna opowieść „Sprzedana. Moja historia” opisująca
losy kobiety zmuszonej do prostytucji (m. o. – 6/10). To jedna z tych książek,
których staram się wystrzegać, co jakoś nigdy mi się nie udaje.
Dalej zbiór
opowiadań „Trucicielka” autorstwa Erica-Emmanuela
Schmitta (m. o. – 3/10) – wielkie rozczarowanie tego miesiąca. Niestety nie
największe, bowiem zupełnie zaszokowała mnie Anne Rice pseudo-erotycznym
tworem, którego z pewnością nie można nazwać powieścią – „Przebudzenie Śpiącej Królewny” (m. o. – 1/10) pozostawię bez
dalszego komentarza.
Podliczyłam i
wyszło mi ni mniej ni więcej tylko 23 książki. To jak dla mnie bardzo dużo, ale
spóźniająca się wiosna, też ma w tym swój udział :)
Zrecenzowane:
23
Średnia ocen
miesiąca: 5,08
Średnia
wszystkich ocenionych książek: 5,40
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz