Świat podziemi - Meg Cabot
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 304
Rzadko kiedy
udaje mi się przeczytać książki z danej serii jedną po drugiej, głównie
dlatego, że nie zaopatruję się w kolejną przed przeczytaniem poprzedniej.
Zawsze może się przecież okazać, że uznam, że dalej czytać nie ma już sensu. A
tu proszę, udało się przeczytać obie i to niemal na jednym oddechy. Szkoda
nawet, że nie zostały one wydane łącznie, bo znacznie dynamiczniejsza druga
część skutecznie równoważyłaby bardzo długie początki.
„Świat
podziemi” to druga, z jak przypuszczam co najmniej trylogii, oparta na micie o
Persefonie i Hadesie opowieść pani Cabot. Akcja rozpoczyna się dokładnie w
miejscu gdzie poprzednia się kończyła, co akurat uważam za duży plus bo nie
lubię przeskoków jakie mają miejsce w innych cyklach. Niestety pani Cabot
trochę przedobrzyła i wydarzenia w książce, a jest ich całkiem sporo,
rozgrywają się w ciągu zaledwie jednego dnia. Ucieczka, powrót, poszukiwania,
wyjaśnienia, świat podziemi, nowi znajomi i wizyta u rodziny i do tego
oczywiści kilka zwrotów we wzajemnych stosunkach Pierce i Johna – trochę tego
wszystkiego za dużo jak na kilka godzin, które opisuje fabuła.
Choć wbrew
temu co obiecuje nam opis, świat podziemi jest tylko tłem i to w dodatku bardzo
skromnie zarysowanym, a większość wciąż dzieje się „na górze”, to jest to moim
zdaniem trochę lepsza część od poprzedniej, co z kolei dobrze wróży trzeciej :)
Byłoby
jeszcze lepiej gdyby autorce udało się uniknąć aż tak rażącej naiwności
znamionującej zwłaszcza zachowanie bohaterów. Pierce jest w tym względzie
ciągle tą samą prostoduszną i trochę irytująca nastolatką, za to niestety dużo
traci postać Johna. Zostaje on pozbawiony wszelkiej aury tajemniczości i siły,
za to głębi nadają mu męczące, moralne rozważania o tym jak to bardzo jest zły.
Jeżeli zaś
chodzi o samą fabułę, to znów nie do końca czuje się usatysfakcjonowana tym co
pani Cabot zrobiła z elementami zaczerpniętymi z mitu. A właściwie czego z nimi
nie zrobiła, bo kiedy John, przynajmniej w moim odczuciu, traci wszystkie
insygnia bóstwa śmierci i wydaje się równie bezradny i zagubiony jak Pierce, to
historia przestaje mieć z mitem o Persefonie i Hadesie właściwie cokolwiek
wspólnego.
Do dobrze,
nie czepiam się już. Nawet jeśli to jest bardzo naiwna historia o zakochanych
nastolatkach o niebyt skomplikowanej fabule, to mimo wszystko czyta się
przyjemnie. Czekam więc na wydanie trzeciego tomu z nadzieją, że utrzyma się
tendencja wzrostowa :)
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz