Grzechy anioła - L. H. Zelman
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 328
Moja
wytrwałość jednak się opłaciła. Po przeciętnej pierwszej i słabej drugie,
przyszła kolej na trzecią cześć – „Grzechy anioła” zamykają cykl autorstwa pani
Zelman. I w końcu jest to dobra część, a w każdym razie najlepsza z owych
trzech.
Nie będę
zagłębiać się w fabułę, w końcu jest to zamknięcie całego cyklu, więc lepiej
niczego nie zdradzać, napiszę zatem tylko dlaczego ta książka na tle dwóch
poprzednich wypada dużo lepiej.
Po pierwsze
gówna postać czyli Andrea przestaje być w końcu taka irytująca. Sytuacja
sprawia, że zamiast aroganckiego anioła mamy „zwyczajną”, pełną ludzkich uczuć
i niepewności dziewczynę, gotową przyznać, że nie wie co robić dalej, gdy
ciężar walki spada na Michała i innych aniołów. Nie wygłasza górnolotnych kazań
jak to miało miejsce zwłaszcza w części drugiej, ani nie pławi się w chwale
boskiego wybraństwa, na czym polegała końcówka części pierwszej. Jest normalna,
jest ludzka a więc jest i zwyczajnie sympatyczna. Szkoda, że tak późno.
Po drugie,
całą tę - w gruncie rzeczy niemal zupełnie pozbawioną fabuły - opowieść ratuje
postać Gabriela. Po tym jak Kaspar zamienił się z pełnego uroku amanta w
rozkapryszone dziecko (naprawdę czujemy ulgę gdy znika ze sceny) tylko
pojawienie się mrocznego, tajemniczego i fascynującego anioła sprawia, ze
przewracamy kolejne strony w poszukiwaniu odpowiedzi kim jest i na czym polega
jego zadanie.
Kolejna uwaga
dotyczy zakończenia, „rozwiązania” i niestety muszę przyznać, że jest bardzo
rozczarowujące. Przewidywalne a właściwie nawet banalne i jakieś takie nijakie.
Co do całej
serii, to ma ona swe dobre i złe momenty. Wciąż bardzo podobają mi się postacie
aniołów, ich różne osobowości, uwagi na temat świata i wzajemne przekomarzania.
Nadaje to książkom specyficznego uroku. Jeśli zaś chodzi o sam pomysł na treść…
Andrea porzuca niebo z miłości do Narthangela (nie Kaspara, Gabriela ani nikogo
innego) to dla niego traci skrzydła i żyje na ziemi jako śmiertelnik. Szkoda,
że to uczucie jest już tylko tłem i jednym z wielu motywów komplikujących
fabułę, bo ta romantyczna cześć mnie chciałaby by taka miłość była czymś
ważniejszy i nieprzemijającym - siłą która wszystko zwycięża.
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz