Bezsenność anioła - L. H. Zelman
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 336
Jakiś czas
temu przeczytała pierwszy tom historii o aniołach autorstwa pani Zelman, gdy
więc nadarzyła się ku temu sposobność sięgnęłam więc po drugą cześć z tworzącą
cykl trylogii. Jeśli chodzi o „Tożsamość anioła” to miałam i wciąż mam wobec tej
historii mieszane uczucia, niektóre elementy – zwłaszcza początek książki –
bardzo mi się podobały, niestety końcówkę uważam za całkiem nieudaną i
skutecznie zepsuła mi ona odczucia co do całej książki. A jak jest w przypadku „Bezsenności
anioła”?
Od razu
powiem, że niestety tylko gorzej. Wraz z powrotem Andrei na ziemię, powraca
także wszystko to co w cyklu pani Zelman jest najbardziej irytujące czyli
sposób w jaki została skonstruowana główna postać. Anioł zamknięty w ciele człowieka
czyli ni to anioł ni to człowiek. Andrea ma nowe ciało, nowe, ważne zadanie do
wypełnienia i grono uczynnych pomocników w postaci całej anielskiej świty
a wciąż jest tak samo irytująca, arogancka i choć niby wszystkowiedząca to
nieustannie zagubiona.
Przyznaję, że
pomysł jest bardzo interesujący. Sefiry z Drzewa Życia utrzymującego wieczność
także wśród aniołów „rozsypane” i ukryte w duszach zwykłych śmiertelników, a
wszystko za sprawą złych knowań Samaela. Zadanie Andrei polega właśnie na odnalezieniu
i powtórnym połączeniu sefir. I tu zaczyna się problem, bowiem autorka chciała
z każdego „nosiciela” uczynić ważną postać i przedstawić nam jego historię. Ostatecznie
przypomina to odcinki „Dotyku anioła” zredukowane do fragmentu w którym Monica
(tak chyba miała na imię) z błogim uśmiechem oświadcza: „jestem aniołem, Bóg
cię kocha”. Ale dziesięć sefir a do tego: Metatron, Rafael, Michał, Kamael,
Zadkiel, Sandalfon i Haniel z których oczywiście każdy ma własną osobowość, a
do tego oczywiście jeszcze Kaspar, Samael, Narthangel i kilku ważniejszych
śmiertelników zwłaszcza Josh, Yvette i pan Faricci, to chyba jednak trochę za
dużo, by uniknąć powierzchowności, powtarzalności i skrótów.
Jedyne co
przemawia na korzyść tej ksiązki to, to, że czyta się ją lekko i szybko. Prosty
język, prosta historia nie wymagająca szczególnego zaangażowania
intelektualnego. Jest też kilka całkiem fajnych elementów jak „widzący anioły” Josh
i same anioły pomagające Andrei. Szkoda, ze pani Zelman nie poświęciła im
więcej uwagi.
Moja ocena:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz