Noc bez brzasku - Alistair MacLean
Wydawnictwo: EM Jolanta Dobosz
Rok wydania: 2003
Ilość stron: 315
Alistaira MacLeana nikomu przedstawiać nie trzeba, nawet jeśli ktoś
wcześniej nie czytał jego książek, to z pewnością kojarzy takie tytuły jak
„Działa Nawarony” czy „Tylko dla ortów”, na których podstawie powstały głośne filmy.
Dziś i te książki i filmy są już klasykami, tak ja za klasyka w dziedzinie thrilleru
uchodzi sam MacLean.
Od razu się przyznaję, że ja po jego książki sięgam niezbyt często – bo
choć uważam go za niepodzielnego mistrza w budowaniu napięcia, tak by od
pierwszej do ostatniej strony tylko rosło – to nie lubię zimnowojennej
tematyki, tajnych agentów, równie tajnych organizacji i jeszcze bardziej
tajnych misji i planów. Spora cześć jego książek wokół takich misji została
zbudowana – ale na szczęście nie wszystkie.
„Noc bez brzasku” jest świetnym, klasycznym thrillerem, który ze względu
na ograniczoną liczbę odizolowanych bohaterów wśród których ukrywa się
morderca, bardzo przypomina także typowy kryminał.
Na Grenlandii rozbija się pasażerski samolot z kilkunastoma osobami na
pokładzie. Na ratunek śpieszy im trójka badaczy arktycznych, jedynych ludzi w
promieniu kilkuset kilometrów kwadratowych. Temperatura spada do minus
pięćdziesięciu stopni, panuje wieczna ciemność, kurczą się zapasy żywności i
każdy najmniejszy błąd może kosztować życie. Rozbitkowie muszą jednak
zaryzykować wszystko i wyruszyć w kilkudniową przeprawę, całą nadzieję
pokładając w starym traktorze i doświadczeniu doktora Masona i Eskimosa Jackstrawa.
To jednak nie wszystko, szybko okazuje się bowiem, że wśród nich znajduje się
morderca odpowiedzialny za całą katastrofę, który w każdej chwili może uderzyć ponownie.
Największym atutem tej książki są postacie – każdy jest indywidualną,
rozpoznawalną osobowością, każdy inaczej reaguje na rozgrywające się
wydarzenia. Każdy może okazać się mordercą. W niewyobrażalnie ciężkich,
skrajnych warunkach na powierzchnię wychodzi wszystko to co w ludziach
najgorsze, ale i najlepsze. MacLean zadbał nie tyko o autentyczność postaci, ta
opowieść dopracowana jest w najdrobniejszych szczegółach – od arktycznych
realiów i wyposażenia stacji badawczej po kwestie samolotu i mnóstwa
technicznych niuansów (które jednak nie przytłaczają i są zrozumiałe nawet dla
takiego laika jak ja).
Cóż jeszcze mogę powiedzieć o tej książce? Jest krótka, konkretna, a
akcja pędzi tak, że trudno złapać oddech. Świetne dialogi i niepowtarzalny,
charakterystyczny dla MacLeana, lekko sarkastyczny ton. A do tego jest napisana
tak, że nawet czytając robi się zimno. Po prostu świetna.
Moja ocena:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz