środa, 23 lipca 2014

Najczarniejszy strach - Harlan Coben


Najczarniejszy strach - Harlan Coben




Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 400




Ojej… cóż, tak chyba właśnie rozwiewają się złudzenia. Mówi się, że nawet najlepszym może przydarzyć się wpadka. Owszem, ale aż taka? Dotąd sięgałam po Cobena jak po pewnik, to nazwisko na okładce było dla mnie synonimem mistrzostwa w gatunku thriller/sensacja, w pewnym sensie klasyką i niezawodnym przykładem tego, jak dobry autor może w przeciągu jednej książki skutecznie wyprowadzić czytelnika w pole, nie kilka ale co najmniej kilkanaście razy. Książki Cobena są jak rosyjskie matrioszki, a odkrywanie prawdy jest jak sciąganie kolejnych warstw ze świadomością, że w środku może być wszystko. Tak było dotąd. Teraz bowiem przeczytałam pierwszą (dla mnie, bo tak ogólnie siódmą) książkę z cyklu o Myronie Bolitarze, i muszę napisać, to czego nigdy nie spodziewałam się zrobić odnośnie Cobena. To słaba książka lub co najwyżej przeciętna.

Była partnerka Myrona zwraca się do niego z prośbą o pomoc w odnalezieniu dawcy szpiku dla jej chorego dziecka. Sytuacja nie jest zwyczajna, bo choć odpowiedni dawca istnieje w bazie danych to nikt nie potrafi go odnaleźć. Sprawy nie ułatwia gwarantowana dawcom anonimowość, ale poznanie jego nazwiska jest dopiero początkiem poszukiwań. Ślady się urywają, pytań przybywa, sytuacja robi się coraz bardziej zagadkowa i coraz dramatyczniejsza. Czas ucieka…

Brzmi interesująco, prawda? I tak w zasadzie jest. Trudno zarzucić coś samej intrydze, bo choć nie należy do najlepszych konstrukcji Cobena, to jednak utrzymuje poziom. To co tak mnie od książki odrzucało, że przez pierwszą połowę miałam ochotę odłożyć ją na półkę, była cała reszta.

To co zawsze mnie w książkach Cobena najbardziej urzekało to: świetnie wykreowani „zwyczajni” bohaterowie, nieprzewidywalna intryga oraz prosty, zwięzły styl. Niestety w przypadku „Najczarniejszego strachu” wszystko to mnie zawiodło. Myron nie jest „zwyczajnym” człowiekiem, lecz ma już na swoim koncie co najmniej kilka prywatnych śledztw. Także żaden z jego przyjaciół nie zalicza się do tej kategorii. Mówiąc wprost są trochę za „dziwni”. Po drugie zakończenie nie zaskakuje, a całość jest jednak trochę przekombinowana. Po trzecie zaś jeśli chodzi o styl… o gustach się nie dyskutuje, wiem. O poczuciu humoru chyba też nie. A cóż mogę poradzić na to, że poczucie humoru jakie reprezentuje ta książka zupełnie do mnie nie przemawia, „żarty” przypominają pyskówki nastolatków, a stylizowane na żartobliwe uwagi są czasami wręcz żenujące. Strasznie to wszystko sztuczne, a z pewnością nikt nie wmówi mi, że ktoś tak rozmawia. Nie nadaje to historii znamion autentyczności. I o ile jeszcze w drugiej połowie czytelnikiem kieruje ciekawość, to początek jest po prostu nudny.


Mam szczerą nadzieję, że to po prostu jednorazowa wpadka przy pracy, ale raczej w to wątpię. Na wszelki wypadek – przynajmniej dopóki nie nabiorę odwagi – zamierzam trzymać się od cyklu z Bolitarem z daleka. 

Moja ocena:
5/10

Książka przeczytana w ramach wyzwań: Czytam Opasłe Tomiska oraz pod hasłem

1 komentarz:

  1. Czytałam kilka książek Cobena, ale żadnej z cyklu o Bolitarze. Nie wiem, może to przypadek, że nigdy nie wpadła mi w ręce żadna książka z tej serii :) Sądząc po recenzji może to i dobrze? :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...