Rzeki Londynu - Ben Aaronovitch
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 384
Peter Grant jest młodym policjantem,
który właśnie odsłużył obowiązkowy staż w służbach mundurowych i czeka na
pierwszy przydział do właściwej jednostki,
a że jest dość ambitnym młodym człowiekiem marzy musie nie co innego jak sam
wydział zabójstw. Jego kariera potoczy się jednak zupełnie inaczej i wyniku
pewnego nieoczekiwanego spotkania jego życie wywróci się do góry nogami.
Wszystko dlatego, że na miejscu morderstwa, którego przyszło mu strzec spotka
nie kogo innego jak ducha. A, że Peter Grant jest także człowiekiem bardzo
pragmatycznym postanawia z udzielonych mu przez nietypowego gościa wskazówek
skorzystać co prowadzi go wprost do tajemniczego inspektora Nightingale –
prawdziwego czarodzieja. I tak oto Peter zamiast do wydziału zabójstw trafia do
Szaleństwa, gdzie wraz ze swym mistrzem stara się rozwiązać najbardziej naglące
problemy magicznego Londynu. Nawet udobruchanie zwaśnionych bóstw Tamizy wydaje
się proste przy tym co czeka Petera by zatrzymać zło, którego wynikiem jest
seria makabrycznych morderstw.
Tak, w bardzo dużym skrócie wygląda
zarys fabuły „Rzek Londynu”. Musze przyznać, że do sięgnięcia po tę książkę
skłonił mnie przede wszystkim pomysł autora. Niby świat pełen magii, którą
jednak nie wszyscy są w stanie dostrzec, a jeszcze mniej liczni wykorzystywać,
nie jest niczym nowym, ale wciąż daje ogromne pole do popisu dla wyobraźni
twórców. Ben Aaronovitch udowadnia, że czego jak czego, ale wyobraźni mu nie
brakuje, czego największym dowodem są tytułowe rzeki Londynu – humorzaste bóstwa
kłócące się o wpływy. Nie brak jednak także dużo bardziej znanych istot –
wampirów, duchów i demonów. Dla każdego coś się znajdzie :)
„Rzeki Londynu” bardzo przyjemnie się
czyta, głównie za sprawą klimatu jaki autorowi udaje się oddać już od
pierwszych stron książki. Co ważne jest to jak najbardziej współczesny Londyn z
całą jego niezwykle bogatą mieszanką kulturową i jednocześnie z mnóstwem odniesień
do znamiennych dla Brytyjczyków miejsc czy zdarzeń z historii. Fascynująca
mieszanka okraszona dozą czarnego humoru i bardzo naturalistycznych scen
morderstw.
I choć wszystko to sprawiło, że
pierwsze kilkadziesiąt stron pochłonęłam niemal jednym haustem, to później z
każdą stroną mój entuzjazm spadał, a lektura wydawała mi się coraz bardziej
nużąca. Sądzę, że główną przyczyną jest niedopracowana postać głównego
bohatera, który w ogóle nie posiada osobowości – jest tak zupełnie nijaki, że
przebywanie w jego towarzystwie na dłuższą metę okazuje się bardzo nużące,
nawet gdy bierze on udział w najbardziej niesamowitych zdarzeniach jakie można
sobie wyobrazić.
W efekcie więc moja konkluzja jest
taka: gdyby wymienić głównego bohatera, książka byłaby bardzo dobra, z Peterem
Grantem w roli głównej jest jednak raczej przecięta.
Moja ocena:
6/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: serie na starcie,
Od dawna mam ochotę na tę książkę :) Ciekawi mnie to połączenie magii i kryminału. Postaram się nie zrażać do postaci głównego bohatera i jednak zaryzykować przeczytanie :)
OdpowiedzUsuńHm... zainteresowałaś mnie tą książką... lubię kryminały, a ten powinie mi się spodobać ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Pomysł wydaje się ciekawy, szkoda że wykonanie trochę szwankuje. Mimo wszystko będę miała na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuń