Róże cmentarne - Marek Krajewski, Mariusz Czubaj
Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 320
Od jakiegoś czasu podejmuje próby
przekonania się do polskich autorów. No dobrze, próbuje podejmować próby – tak
jest chyba bliżej prawdy. Nie lubię rodzimych twórców – nie, oczywiście nie mam
nic przecie samym autorom, nie wątpię także w ich talent, umiejętności i
kunszt. Powód dla, którego tak rzadko sięgam po ich książki jest zupełnie inny:
bardzo nie lubię rodzimej scenerii, w jakiej toczy się akcja. O ile nie jest to
powieść historyczna, trzymam się od książek, których akcja rozgrywa się współcześnie
w jakimś z polskich miast, miasteczek czy wsi jak najdalej jak to możliwe. Zbyt
idyllicznie, zbyt pesymistycznie, zaściankowo czy swojsko, nie wiem dokładnie.
W każdym razie nie lubię i już.
Wracają jednak do „Róż cmentarnych”
duetu Krajewski, Czubaj, jest to jednak z takich prób przełamania powyższych
uprzedzeń. Powiem od razu, że niezbyt udana. Nie wiem, czy źle wybieram książki
czy autorów, ale skoro nawet koincydencja uznanych nazwisk z moim ulubionym gatunkiem,
jakim jest kryminał nie przyniosła spodziewanych rezultatów to zaczynam wątpić,
czy cokolwiek przyniesie.
Bohaterem „Róże cmentarnych” jest nadkomisarz
Jarosław Pater. Osoba nieco ekscentryczna, która marzy głównie o wyjeździe na
jedną z greckich wysp z niedawno poznaną kobietą, gdy przełożeni zmuszają go do
zajęcia się śledztwem w sprawie seryjnego mordercy. W wyniku brutalnych zabójstw
kilku młodych kobiet policja dochodzi do wniosku, że ma do czynienia z naśladowcą,
który kopiuje przebieg zbrodni znanych polskich morderców. Przesyłane policji
listy zaprowadzą Patera do Władysławowa, gdzie znaleziono kolejną ofiarę, tym
razem zabitą w sposób nawiązujący do morderstwa sprzed kilku lat. Morderstwa,
którego Paterowi nigdy nie udało się rozwiązać.
Nic w tej książce specjalnie mnie nie
urzekło. Ani kryminalna intryga, ani sprawa morderstwa sprzed lat, ani przebieg
śledztwa, ani nawet sercowe perypetie samego komisarza. Jedynym powodem, dla,
którego doczytałam do końca jest fakt, że książka nie jest zbyt długa, a ja nie
chciałam powiększać stosu tych, które należą do kategorii „niedoczytanych”. Nie
mam „Różom cmentarnym” nic szczególnego do zarzucenia, żadnych błędów
logicznych, niedorzeczności czy niespójności. Jedynie to, że książka została
napisana zupełnie bez polotu. Nie wciąga, nie intryguje, nie bawi, nie śmieszy,
wzrusza, przeraża… nie robi nic. To jedna z tych pozycji, o których zapomina
się zaraz po przeczytaniu, a po miesiącu nie jest się pewnym czy naprawdę się
ją czytało.
Obaj autorzy mają swoją sporą grupę
fanów, nie wiem, więc czy to ja źle wybrałam książkę, czy nie są to po prostu
autorzy dla mnie. Na razie chyba jednak odłożę sobie sprawdzanie tego na innych
pozycjach, w końcu na świecie jest tyle książek…
Moja ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz