Nocarz - Magdalena Kozak
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 400
Jest jeszcze styczeń, a więc wszystkie moje
noworoczne postanowienia są jeszcze na tyle świeże, że wciąż o nich pamiętam,
co pewnie nie potrwa długo… Jeśli zaś chodzi od książki, to mam jedno
podstawowe założenie: więcej eksperymentować! Jak każdy mól książkowy tak i ja
mam ulubionych autorów, ale i ulubione gatunki a nawet ulubione serie książek.
I często nie wychodzę, poza tę „bezpieczną” grupę w przekonaniu, że inne rzeczy
mi się nie spodobają. I mam wrażenie, że sporo na tym tracę. Postanowiłam, więc
sięgnąć między innymi po klasyczną fantastykę, nadrobić zaległości w „młodzieżówkach”,
przeczytać jakąś fajną biografię, przezwyciężyć nieufność względem powieści
historycznych, a przede wszystkim dać w końcu szansę polskim autorom, których jak
dotąd z premedytacją unikałam.
Wspominam o tym wszystkim, bo książka „Nocarz”
znalazła się w mojej biblioteczne właśnie w wyniku tych założeń. Gdyby nie moja
chęć przezwyciężania własnych stereotypów nigdy bym po nią nie sięgnęła. Przede
wszystkim autorka umieszcza akcję w rodzimej scenerii, czego nie lubię. A gdy
akcja ta dotyczy wampirów, rzecz wydaje już mi się zupełnie absurdalna. Wampiry
w polskiej ABW? To nie morze się udać! A jednak się udało.
Książka mnie pozytywnie zaskoczyła – pewnie po części,
dlatego, że nie spodziewałam się zbyt wiele. Pani Kozak zaimponowała mi szczegółowości,
z jaką zaprezentowała nam świat nocarzy, niczego nie zostawiając przypadkowi,
od ich imion, po uzbrojenie i sposób działania. I w brew pozorom, wszystko to
bardzo ładnie wtapia się w polską-swojką scenerię. A przynajmniej owa
odmienność nadmiernie nie razi.
Drugą zaletą jest fakt, że historia po prostu
bardzo wciąga. Może, dlatego, że sporo się dzieje i czytelnik nie ma za bardzo
czasu zastanowić się nad sensem owych zdarzeń, ale faktem jest, że nie sposób
się przy tej książce nudzić.
„Nocarz” nie jest jednak pozbawiony wad. Jedną z
nich jest pewna chaotyczność całej historii i brak płynności, jakby składała
się ona z osobnych scen, które ktoś nieco przypadkowo rozrzucił. Po drugie ma
moją ogólną ocenę książki wpływa w znacznym stopniu pewna pseudo-erotyczna
scena w barze, od której to do końca lektury już towarzyszył mi niesmak. Nie mogę
nie wspomnieć też o prostym i dość ubogim języku oraz zbyt małej ilości opiów,
które mogłyby tworzyć klimat.
Reasumując moje uczucia są dość mieszane, ale
nie są w każdym razie jednoznacznie negatywne (czego się spodziewałam). Zamierzam,
więc dać szansę „Renegatowi” jeśli tylko wpadnie mi w ręce.
Moja ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz