wtorek, 13 maja 2014

Wieczni wygnańcy - Cynthia Leitich Smith


Wieczni wygnańcy - Cynthia Leitich Smith




Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 304



Moje pierwsze wrażenie jest takie, że to bardzo dziwna książka. Niby „zwykły” romans paranormalny, ale coś tu jednak jest nie tak. Przede wszystkim nie przypomina książki dla nastolatków. Zbyt krwawo nawet jak na książkę o wampirach. I w zasadzie romans także jest tylko symboliczny. Zacznę jednak od kilku słów o treści.

Miranda jest zwykłą nastolatką. Jest nieśmiała, trochę zakompleksiona, ładna ale cicha co nie przeszkadza jej snuć wielkich marzeń o karierze aktorskiej i podkochiwać się w najpopularniejszym chłopaku w szkole  - a więc kolejne wcielenie Belli czy innej bohaterki tego typu książek. Wszystko jednak się zmienia gdy przyjaciółka wyciąga ją na spotkanie, które kończy się dla niej transformacją w wampira – i to nie takiego żywiącego się krwią zwierząt. Tutaj robi się mrocznie i nieco obrzydliwie, autorka ma bowiem całą masę pomysłów na urozmaicenie opisu wampirzego przyjęcia – krew, przemoc i śmierć. Zapomniałam bowiem dodać, że Miranda staje się nie tylko wampierem ale od razu wampirzą księżniczką, adoptowaną przez samego Drakulę.

Oczywiście wypada jeszcze wspomnieć o drugim bohaterze książki czyli Zachariaszu. Anioł Stróż, którego zdegradowano i odebraną moc i skrzydła za złamanie zasad przy nieudolnej próbie uratowania Mirandy. Zachariasz jest bowiem w swojej podopiecznej zakochany, jak można się było tego spodziewać. Rozpacza po jej utracie, aż dostaje od niebios ostatnią szansę na rehabilitację – tajną misję, która prowadzi go prosto na posadę ludzkiego asystenta wampirzej księżniczki.

I tu w zasadzie zaczyna się ten romans, który nie jest romansem. Miranda bowiem nigdy wcześniej Zachariasza nie widziała – jako anioł stróż musiał pozostać niewidzialny.  Teraz pozbawiona duszy  i ludzkich emocji widzi w nim przede wszystkim smakowity kąsek i to pod wieloma względami. Zdaje się, że autorka chciała wymyślić najbardziej nieprawdopodobne uczucie i tak stworzyła anioła zakochanego w wampirze (trzeba jej przyznać, że tego akurat jeszcze nie było). Nastręcza to jednak sporo problemów  :) Miranda jako bezduszny wampir jest po prostu zła a z pewnością irytująca (wciąż pozostaje przecież nastolatką) od początku nie budzi zresztą w czytelniku sympatii. Podobnie rzecz ma się z Zachariaszem, który jest taki nijaki a przez to równie irytujący.


Nie żałuję, że przeczytałam „Wiecznych Wygnańców” choć spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Trochę zaskoczyła mnie beznamiętność z jaką autorka opisuje akty okrucieństwa wobec ludzi służących wampirom –  jak ludzkie serca w menu przyjęcia. Zainteresował zaś pomysł zmiennokształtnych – szkoda, że nie poświęcono im więcej uwagi. 

Moja ocena: 
5/10

Książa przeczytana w ramach wyzwania: Klucznik

2 komentarze:

  1. Ale Klucznik z wydawnictwem na A jak najbardziej spełniony - nie żałuj ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...