Wieczni wygnańcy - Cynthia Leitich Smith
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 304
Moje pierwsze wrażenie jest takie, że
to bardzo dziwna książka. Niby „zwykły” romans paranormalny, ale coś tu jednak
jest nie tak. Przede wszystkim nie przypomina książki dla nastolatków. Zbyt
krwawo nawet jak na książkę o wampirach. I w zasadzie romans także jest tylko
symboliczny. Zacznę jednak od kilku słów o treści.
Miranda jest zwykłą nastolatką. Jest
nieśmiała, trochę zakompleksiona, ładna ale cicha co nie przeszkadza jej snuć
wielkich marzeń o karierze aktorskiej i podkochiwać się w najpopularniejszym
chłopaku w szkole - a więc kolejne
wcielenie Belli czy innej bohaterki tego typu książek. Wszystko jednak się
zmienia gdy przyjaciółka wyciąga ją na spotkanie, które kończy się dla niej
transformacją w wampira – i to nie takiego żywiącego się krwią zwierząt. Tutaj
robi się mrocznie i nieco obrzydliwie, autorka ma bowiem całą masę pomysłów na
urozmaicenie opisu wampirzego przyjęcia – krew, przemoc i śmierć. Zapomniałam
bowiem dodać, że Miranda staje się nie tylko wampierem ale od razu wampirzą księżniczką,
adoptowaną przez samego Drakulę.
Oczywiście wypada jeszcze wspomnieć o
drugim bohaterze książki czyli Zachariaszu. Anioł Stróż, którego zdegradowano
i odebraną moc i skrzydła za złamanie zasad przy nieudolnej próbie uratowania
Mirandy. Zachariasz jest bowiem w swojej podopiecznej zakochany, jak można się
było tego spodziewać. Rozpacza po jej utracie, aż dostaje od niebios ostatnią
szansę na rehabilitację – tajną misję, która prowadzi go prosto na posadę ludzkiego
asystenta wampirzej księżniczki.
I tu w zasadzie zaczyna się ten
romans, który nie jest romansem. Miranda bowiem nigdy wcześniej Zachariasza nie
widziała – jako anioł stróż musiał pozostać niewidzialny. Teraz pozbawiona duszy i ludzkich emocji widzi w nim przede
wszystkim smakowity kąsek i to pod wieloma względami. Zdaje się, że autorka
chciała wymyślić najbardziej nieprawdopodobne uczucie i tak stworzyła anioła
zakochanego w wampirze (trzeba jej przyznać, że tego akurat jeszcze nie było).
Nastręcza to jednak sporo problemów :)
Miranda jako bezduszny wampir jest po prostu zła a z pewnością irytująca (wciąż
pozostaje przecież nastolatką) od początku nie budzi zresztą w czytelniku
sympatii. Podobnie rzecz ma się z Zachariaszem, który jest taki nijaki a przez
to równie irytujący.
Nie żałuję, że przeczytałam „Wiecznych
Wygnańców” choć spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Trochę zaskoczyła mnie
beznamiętność z jaką autorka opisuje akty okrucieństwa wobec ludzi służących
wampirom – jak ludzkie serca w menu
przyjęcia. Zainteresował zaś pomysł zmiennokształtnych – szkoda, że nie poświęcono im więcej uwagi.
Moja ocena:
Ale Klucznik z wydawnictwem na A jak najbardziej spełniony - nie żałuj ;)
OdpowiedzUsuńTak... chociaż tyle :)
Usuń