Podpalacz - Peter Robinson
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 392
Bardzo lubię Petera Robinsona,
stwierdziłam to już po przeczytaniu pierwszej książki jego autorstwa – „W
mogile ciemnej”, wiedziałam już wtedy, że moja znajomość z komisarzem Banksem
potrwa znacznie dłużej. Żałuję tylko, że polskie wydawnictwa tak wybiórczo
traktują serię kryminałów Robinsona, dotąd na naszym rynku ukazało się tylko
kilka książek i to raczej z końca serii niż jej początku. „Podpalacz” jest
piętnastym tomem (sic!) z komisarzem – melomanem w roli głównej. Nie należy się
jednak zrażać tą liczbą, książki można traktować jako zamknięte i niepowiązane całości
nic na tym nie tracąc.
Alan Banks jest inspektorem policji w
Yorkshire znanym ze swej skuteczności w dochodzeniu do prawdy oraz zamiłowań muzycznych.
Tym razem jego śledztwo dotyczyć będzie dwóch śmierci – malarza Toma McMahon
oraz młodej narkomanki Tiny Aspern, którzy zginęli podczas pożaru dwóch starych
barek zacumowanych w jednym z kanałów. Nie jest to jednak jedyny pożar ani
jedyne ofiary. Inspektor Banks będzie musiał sporo się natrudzić by zebrać
fakty dotyczące zmarłych by odnaleźć motyw i sprawcę. Jak zawsze na jak wyjdą
liczne, skrywane dotąd sekrety a śledztwo zataczać będzie coraz szersze kręgi.
Książkę czyta się bardzo lekko i
przyjemnie. Fabuła wciąga już od pierwszych stron, mnożą się poszlaki, kolejne
tropy i zagadki. Oprócz głównego wątku równie interesujące są także te poboczne
– zwłaszcza dotyczące chłopaka zmarłej Tiny i jej rodziny. Nie zabraknie także
kilka osobistych akcentów z życia Banksa – swoistych smaczków dla wiernych
czytelników serii.
Ostatecznie jednak bardzo
rozczarowujące jest rozwiązanie. Czytelnik znanie wyprzedza w tym względzie
detektywa i nieco irytuje nas powolność z jaką śledztwo zbliża się w końcu do
prawdy. Miałam nadzieję na coś dużo bardziej efektownego i zaskakującego… ale no
cóż, nie można przecież mieć wszystkiego, a „Podpalacz” to wciąż bardzo dobry
kryminał, który mogę z czystym sumieniem polecić.
Jeszcze jednak uwaga. Na początku lektury
denerwowały mnie nieustanne wtrącenia dotyczące muzyki – tytuły kolekcji płyt
bohaterów lub informowanie czytelnika czego akurat słuchają jadąc samochodem,
potem jednak przesiadłam się z lekturą bliżej komputera i zaczęłam wyszukiwać poszczególne
utwory – odkryłam dzięki temu kilka całkiem fajnych kawałów a i książka zyskała
zupełnie nowy wymiar :)
Moja ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz