Sen - Lisa McMann
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 240
Zacznę
od tego, że jedną z najczęściej nawiedzających mnie refleksji podczas lektury książki
„Sen” Lisy McMann, było stwierdzenie, że albo ja coś przegapiłam, albo to tylko
Amerykanie mają zwyczaj zapadać w sen kilka razy dziennie i to w
najdziwniejszych miejscach. A spanie w szkole czy w pracy jest właściwie normą.
Co by nie mówić o polskim szkolnictwie, raczej się spać nie dało (czego czasem
żałuję :), a dar czy przekleństwo jakie ciąży na głównej bohaterce mogłoby w
ogóle nie zostać przez nią odkryte.
Janie
ma siedemnaście lat , mieszka z matką alkoholiczką w biedniejszej dzielnicy i
jest w pełni świadoma tego, że może liczyć tylko na siebie. Jest bardzo
dojrzałą, młodą dziewczyną, którą od innych rożni to, że „widzi” cudze sny, gdy
przebywa w obecności kogoś śpiącego. Bardzo utrudnia jej to życie, nie potrafi
bowiem powstrzymać tego procesu, ani uwolnić się z cudzego snu, bez względu na
to gdzie jest i w jak strasznych koszmarach musi uczestniczyć. Kiedy wydaje jej
się, że już pogodziła się z tym stanem, coś się zmienia i z biernej
obserwatorki snów staje się ich uczestniczką.
Lisa
McMann wprowadziła do tej, prostej w gruncie rzeczy, fabuły kilka ciekawych
elementów, które sprawiają, że książka wyróżnia się wśród setek innych
paranormal romance (i to nie tylko dlatego, że nie ma ani wilkołaków ani
wampirów). Przede wszystkim - co jest
wielkim plusem - udało jej się uniknąć
cukierkowości tak typowej w książkach o młodzieży. Świat w jakim żyje Janie
jest rzeczywisty, nawet nieco depresyjny i do bólu szary a autorka nie ucieka
przed pokazywaniem problemów – alkoholizmu, biedy i przemocy. Drugą zaletą jest
postać samej Janie, która jest po prostu sympatyczną dziewczyną, która stara
się odnaleźć w trudnej rzeczywistości. Nie irytuje naiwnością i głupotą (jak
większość bohaterek tego typu książek).
Oryginalna
jest także forma w jakiej „Sen” został napisany. Autorka stworzyła coś w
rodzaju dziennika, z dokładnym zaznaczeniem dat, a nawet godzin – co niestety
raczej przeszkadza w czytaniu niż pomaga. Czytelnikowi jest wszystko jedno czy
coś dzieje się dwie minuty wcześniej czy później skoro nie ma to żadnego wpływu
na treść. Ostatnia już cecha, która
wywołuje moje mieszane uczucia i ostatecznie decyduje o odbiorze książki to
reporterski styl w jakim „Sen” został napisany. Bardzo oszczędny, konkretny, pozbawiony opisów a przez to bardzo „mocny” tekst, który
pozostawia wiele pola dla wyobraźni czytelnika. Ale cecha ta sprawia także, że
historia wydaje się „sucha” i jest jakby fragmentarycznym streszczeniem samej
siebie. Tak wygląda jeden z momentów
życia dziewczyny:
Godzina 13.02
W końcu, przestraszony, że Janie tak
długo śpi, budzi ją.
Janie jęczy i siada powoli.
Wypija sok i mleko.
Zjada kanapkę.
Nie patrzy na Cabela.
Nie odzywa się do niego.
Godzina 13.27
...
Do tego stylu trzeba
się przyzwyczaić, ale pewne jest, że czyta się bardzo szybko :) Podobno książka
ma zostać w najbliższym czasie zekranizowana. Jestem bardzo ciekawa filmowego
efektu, bo jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.
Moja ocena:
Czytałam tą książkę już dawno temu, ale w ogóle nie zapadła mi w pamięć ;)
OdpowiedzUsuń