Rok, który wszystko zmienił - Georgia Bockoven
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 504
Nieczęsto
zdarza mi się sięgać po powieści obyczajowe, a tego typu (czysto obyczajowe bez
wątków kryminalnych czy fantastycznych) jak „Rok, który wszystko zmienił”
zwłaszcza – zawsze mam bowiem wrażenie, że autorzy wypełniają względem
czytelnika jakąś misję moralizatorską. Mówią nam poprzez historię swoich
bohaterów, które z ich wyborów były dobre
i właściwe, a które niewłaściwe i złe. Nie lubię takiego „wymądrzania
się” dlatego też staram się unikać
książek, których fabuła skupia się nie na jakimś problemie, ale opisuje codzie
życie bohatera lub bohaterów. W zasadzie więc nie wiem jak to się stało, że
zabrała się za lekturę „Roku, który wszystko zmienił”, historii która jest
niczym innym jak wycinkiem z życia kilku kobiet, które łączy osoba nieobecnego
już ojca.
Jest
ich cztery. Są absolutnie różne. Nigdy się nie poznały. Nigdy nawet o sobie nie
słyszały. Wszystkie mają tego samego ojca. Niezwykła sytuacja, prawda? Od razu
zaczynamy się zastanawiać jak to jest możliwe i dochodzimy do wniosku, że ów
ojciec musiał wieść bardzo interesujące życie :) Mamy szansę poznać historię
życia Jessiego Reeda, tak jak mogą to zrobić jego córki. A odsłuchanie kilku
taśm z głosem niezbyt lubianego (delikatnie mówiąc) staruszka warte jest
przecież dziesięciu milionów dolarów. Któż by się nie skusił?
Opowieści
Jessiego zmieniają spojrzenie jego córek na wiele różnych spraw, nie tylko na
przeszłość ale i na ich teraźniejsze życie. Bardziej jednak niż sama historia
działa na nie wzajemna obecność – przechodzą od negacji i niechęci do
akceptacji faktu, że mają siostry, które mogą bardzo wiele dla nich znaczyć.
Zapewne
nie udałoby mi się przeczytać „Roku, który wszystko zmienił” gdyby nie bardzo
lekki styl jakim posłużyła się pani Georgia Bockoven. Udało jej się stworzyć
ciepłą i życiową opowieść o współczesnych kobietach, które zmagają się z bardziej
lub mniej „codziennymi” problemami. I choć autorce nie udało się całkowicie uniknąć
pewnej cukierkowości lub schematyczności to wciąż jest to bardzo przyjemna
opowieść o sile i znaczeniu rodzinnych więzi.
Zawiodła
mnie natomiast historia Jessiego. Autorka miała wielkie pole do popisu, by zachwycić
i wzruszyć nas barwną opowieścią o niezwykłym życiu charyzmatycznego
biznesmena, tymczasem jest to opowieść bardzo banalna. Nie mogę oprzeć się
wrażeniu, że na tego biednego nieszczęśnika uwzięły się wszystkie kobiety jakie
dane mu było spotkać, niecnie wykorzystały po czym porzuciły by umierał z żalu
za swymi ukochanymi córkami. Trochę to jednak naciągane :)
Moja ocena:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz