Szepty w ciemności - Jonathan Aycliffe
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 224
Jonathan Aycliffe jest brytyjskim
pisarzem, który swego czasu zasłynął książką „Pokój Naomi”, co ciekawe, książka
ta jest horrorem. Jest to tak interesujące ze względu na to, że jest to
gatunek, który nie często zaskarbia sobie spore uznanie zarówno czytelników
jak i krytyków. Mi samej trudno jest podać choćby jeden tytuł „dobrego” literackiego
horroru, choć jednocześnie przyznaję, że gatunek ten nigdy nie należał do
często przeze mnie wybieranych lektur. Trudno w książce zbudować napięcie a już
zwłaszcza wzbudzić w czytelniku strach (dużo lepiej radzi sobie z tym film),
łatwo za to przekroczyć granicę dobrego smaku lub absurdu.
Cały ten wstęp miał służyć temu
dlaczego postać Jonathana Aycliffe’a wydała mi się na tyle wyjątkowa, by
sięgnąć po jego książkę. Nie, niestety nie „Pokój Naomi”, która jeszcze nie
wpadła mi w ręce, ale innej, chyba równie znanej „Szepty w ciemności”.
Aycliffe wybrał formę pamiętnika,
jako sposób zaprezentowania nam pewnej niezwykłej historii. Starsza pani
opisuje w nim wydarzenia sprzed wielu lat, z czasów kiedy była ona zaledwie
nastolatką. Pierwsza część jej opowieści to historia jej rodziny i życia jakie
prowadziła zanim przedwczesna śmierć ojca doprowadziła jej rodzinę do ruiny.
Droga jej życia wiodła więc od przepychu do skrajnej nędzy przytułku i
morderczej pracy służącej. Gdy wydaje się, że jej los jest już przesądzony,
trafia ona do swych dalekich krewnych, bogatych i hojnych. Ich troska i okazałość
ogromnego domostwa wydaje się dziewczynie rajem, przynajmniej do czasu, gdy
zaczyna zdawać sobie sprawę, że w pobliżu czai się prawdziwe zło…
Mam kilka uwag do książki. Po
pierwsze jest ona bardzo ładnie napisana. Autor posługuje się pięknym,
obrazowym językiem a robi to lekko i płynnie. Po drugie opowieść składa się z
dwóch części: pierwszej przed przybyciem Charlotty do domu krewnych i po tym. I
choć mam świadomość, że ta pierwsza jest jedynie wstępem, to zdecydowanie bardziej
mi się podobała. Żałuję, że autor nie pozostał w „rzeczywistym” świecie tylko z
takim uporem wprowadził „nadnaturalny”. Los jaki władze przytułku i nie tylko,
zgotowały Charlotcie i jej rodzinie wydał mi się dużo bardziej przerażający niż
wszystkie „strachy” z późniejszej części.
Co do samego elementu grozy… nie mam
wątpliwości, że jest „Szepty w ciemności” są świetnie napisaną książką. Autor wprawieni
opisuje nam kolejne etapy zbliżania się zła i mnoży tajemnice dotyczące przeszłości
posiadłości i jej właścicieli. Ale wszystko to idealnie wpisuje się w schemat
opowieści o nawiedzonym domu. Nie ma nic oryginalnego, nic zaskakującego, nic
nowego. Po prostu kolejny raz opowiedziany klasyk. Szkoda, że Aycliffe nie
pokusił się o jakąś innowacyjność, może przełamałoby to nieustanne
wrażenie towarzyszące mi podczas lektury, że skądś już to znam.
Moja ocena:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz