Krąg - Bernard Minier
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 544
„Krąg” to drugi tom trylogii autorstwa
francuskiego pisarza Bernarda Miniera poświęconej policjantowi-erudycie Martinowi
Servaz. W „Bielszym odcieniu śmierci” mieliśmy okazję poznać zarówno samego
detektywa jak i towarzyszący mu zespół, wszystkie te postaci pojawiają się i w
tej powieści, która stanowi logiczną kontynuacje wielu zarysowanych tam wątków.
Z tego też względu, choć fabuła dotyczy zupełnie innej kryminalnej zagadki,
wiele straci ten, kto zrezygnuje z zapoznania się przez lekturą z pierwszym
tomem.
Servaz wraca do małego akademickiego
miasteczka, gdzie spędził najszczęśliwsze lata swojej młodości poświęconych
studiom, przyjaźniom oraz pierwszej prawdziwej miłości. To właśnie ona,
Marianne wezwała go teraz, po wielu latach by, jako policjant pomógł oczyścić
jej syna – młodego studenta, z ciążących nad nim oskarżeń o brutalne morderstwo.
Nauczycielka akademicka zginęła straszną śmiercią, utopiona we własnej wannie,
a wszystkie poszlaki zdają się wskazywać na Hugo. Dlaczego młody człowiek
miałby zabić nauczycielkę? Ale i dlaczego ktoś chciałby go w taką zbrodnie
wrobić? Co znaczą ślady wskazujące na seryjnego mordercę z „Bielszego odcienia
śmierci”? Czyżby demoniczny Julian Hirtmann naprawdę podążał tropem policjanta
Servaza? Pytań jest wiele, pewne zaś jest to, że sporo się będzie działo wokół
naszego detektywa, zwłaszcza, że jego nieodrodna córka Margot, także
postanowiła przeprowadzić małe śledztwo.
Bernard Minier utrzymuje niezmiennie
dobry poziom. Choć akademickie miasteczko ma zupełnie inny klimat niż odludne
góry w zimowej scenerii gdzie mieścił się Instytut Wagnera – ośrodek dla „szalonych”
skazańców, to autorowi udało się zaprezentować go z równą łatwością. Równie
dobra jest także sama zagadka kryminalna, wielowątkowa, dobrze przedstawiona i niepozbawiona
mylnych tropów. Jak widać pomysłów panu Minier nie brakuje. I mam nadzieję, że
tak pozostanie także w trzeciej części – gdzie spodziewam się znaleźć finał
sprawy dotyczącej Juliana Hirtmana.
Gdybym miała wymienić wady – to po
dłuższym zastanowieiu się – bo w pierwszej chwili żadne nie przychodzą mi do
głowy, wymieniłam dwie. Po pierwsze uważam, że autor ma jakiś problem ze
stworzeniem przekonującej postaci kobiecej – te mające uchodzić za wyjątkowe są,
co najwyżej enigmatyczne i irracjonalna, a już na pewno irytujące (dotyczy to
także córki głównego bohatera – „błyskotliwej” Margot). Druga wadą są strasznie
zagmatwane i w każdym wypadku dziwne związki, jakie preferują bohaterowie:
rozwodnicy, geje, lesbijki, amatorzy przygodnego seksu itd. żadnych „zwyczajnych”
związków… ach ta Francja :)
Z niecierpliwością czekam aż „Nie gaś
światła” zagości na mojej półce. Mam nadzieję, że znajdzie się w gronie moich
świątecznych prezentów… :)
Moja ocena:
7/10
Ja mam podobne wrażenia- bardzo lubię czytać jego książki, ale coś w nich jest takiego dziwnego. I ta dziwność momentami przeszkadza, jakby była na siłę. A przecież jego pisanie broni się samo ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część i zrobiła na mnie wielkie wrażenie, dlatego z całą pewnością sięgnę i po tę część. :)
OdpowiedzUsuń