[geim] - Anders de la Motte
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 406
Gdy zaczynałam lekturę [gaim] wiedziałam o książce tylko trzy rzeczy, po pierwsze, że uchodzi za bardzo oryginalną, po drugie, że autor pochodzi ze Skandynawii, a po trzecie zdawałam sobie sprawę z pozytywnych ocen i wielu pochlebnych recenzji. Jak więc miałabym się nie skusić?
Akcja książki rozgrywa się dwutorowo przedstawiając nam kolejne wydarzenia z życia dwójki bohaterów. Jednym z nich jest życiowy nieudacznik, Henrik HP Pettersson, drobny cwaniaczek, bezmyślny, znudzony i egocentryczny. To on znajduje telefon, który wciąga go w emocjonujący świat gry. Zabawa zaczyna się dość niewinnie, HP ma ukraść parasol jednemu z podróżnych a całe zdarzenie zarejestrować telefoniczną kamerą – to pierwsza misja, która sprawia, że ze znudzonego nieudacznika staje się graczem – zbiera punkty, komentarze, nagrody i upaja się adrenaliną i uznaniem, dostępnym tylko dla anonimowych członków gry. Drugą bohaterką książki jest Rebecca Normén, postać skrajnie odmienna, zdyscyplinowana, ambitna, profesjonalna. Prowadzi chorobliwie uporządkowane życie i próbuje uporać się z demonami przeszłości. Ona także zostaje wplątana w ciąg zdarzeń, które zetkną ją z bezwzględnym światem gry, której zasad - jak przekona się HP - nie wolno bezkarnie łamać.
Wciągająca, książka, którą łatwo i szybko się czyta. Dużo akcji i zdarzeń, które trudno jest przewidzieć. Na uwagę zasługuje zwłaszcza zakończenie świetnie łączące i zamykające wszystkie wątki. Największą zaletą jest dwutorowość narracji, która pozwala „dawkować” czytelnikowi kolejne chwile w towarzystwie HP - fragmentami, które jeszcze da się wytrzymać. Postać ta jest największą wadą książki, ale jej kreacja wynika z samego pomysłu na fabułę – tylko ktoś absolutnie bezmyślny, może tak bezrefleksyjnie podchodzić do kolejnych zadań. Postać ta nie mogła więc być zbyt inteligentna inaczej nie nadawałby się na „gracza”. Autor jednak chyba nieco przesadził z próbą nadania tej postaci jak największej autentyczności między innymi stylizując język do takiego jakim faktyczny HP mógłby się posługiwać. W efekcie mamy mieszankę wulgaryzmów i mnóstwa angielskich wtrąceń, dziwacznych frazeologizmów najczęściej ze świata komputerów i „miejskiej gwary” (Trudne to musiało być wyzwanie dla tłumacza). Ja ze swej strony zastanawiam się tylko co stanie się z książka za kilka lat, kiedy wszystkie te „rozkminy” i niewybredne wiązanki przekleństw staną się żałośnie przestarzałe?
[geim] jest nie tylko debiutem Andersa de la Motte, ale także pierwszą częścią planowanej trylogii. Szczerze mówiąc poważnie się zastanowię czy skuszę się na kolejną część i kolejne chwile w towarzystwie Henrika HP Petersena.
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz